poniedziałek, 27 maja 2013

Przegrałeś mecz


 
 
 
„Mamy marzenia, to największe do popisu pole.”


 Finał Ligi Mistrzów. Mecz, o którym marzy każdy piłkarz. Mecz najważniejszy ze wszystkich. Piękne trofeum, symbol zwycięstwa, wyższości nad innymi, a przede wszystkim coś, dzięki czemu stajesz się kimś. Nie jesteś już marnym piłkarzykiem, jakimś tam kopaczem co biega po boisku za piłką. Po tym finale zyskujesz w świecie futbolu miejsce, którego już nikt nie może ci zabrać. Twój występ zapisuje się w historii rozgrywek Ligi Mistrzów na zawsze. Teraz ty, nikt inny, ale właśnie ty niemiecki piłkarz Marco Reus masz okazję spełnić marzenie i bierzesz udział w meczu, którego zazdroszczą ci wszyscy. Wysiadasz z samolotu z wielkim uśmiechem na twarzy. Stajesz na płycie londyńskiego lotniska i machasz ręką w stronę zgromadzonych tutaj tłumnie fanów i fotoreporterów. Jesteś gwiazdą. Po raz pierwszy czujesz się w stu procentach pewny, że twoja ciężka praca na treningach się opłaciła, bo dzięki temu jesteś tu, gdzie jesteś. A jesteś tu, gdzie zawsze chciałeś być.
 

„Czasem wątpię w to, że możemy mieć wszystko.”

 
Ustawiasz się. Słyszysz otaczające cię zewsząd rozmowy, krzyki. Spuszczasz głowę próbując się skoncentrować. Jesteś na stadionie, do wyjścia zostały dwie minuty, a ty nadal nie możesz uwierzyć w to, co się dzieje. Dwa niemiecki kluby, finał, puchar, kibice. Spełnia się twój sen, ale ty zamiast się cieszyć coraz bardziej się denerwujesz. Chcesz wygrać, zresztą jak każdy tu dzisiaj, tylko że nie jesteś pewny, czy ci się uda. Czujesz jak jeden z twoich klubowych kolegów klepie cię po plecach.
- Będzie dobrze – słyszysz z ust Bendera i posyłasz mu uśmiech. Uśmiech niepewny.
Dostrzegasz jak powoli piłkarze ruszają do przodu tym samym wchodząc na murawę. Zaczyna się finał, najważniejszy mecz twojego życia.

 

„Uwierz, że to co robię jest wszystkim co potrafię.”

 

 Małe krople potu spływają po twoim czole. Przeczesujesz ręką włosy patrząc z koncentracją na piłkę. Jest 1:1. Straciliście bramkę, ale karny pobudził na nowo wasze nadzieje. Jest szansa, a ty masz zamiar ją wykorzystać. Dajesz z siebie wszystko, grasz na maxa. Wiesz, że nie będzie drugiej takiej okazji.
- Marco! – słyszysz nagle czyjś krzyk i piłka ląduje pod twoimi nogami.
Automatycznie ruszasz z nią do przodu. Nie obracasz się całkowicie skupiając swoją uwagę na znajdującej się już niedaleko bramce rywali. Biegniesz.
- Jeszcze trochę! – słyszysz ten sam głos co wcześniej za plecami. Chyba należy do Lewandowskiego, ale nie rozmyślasz nad tym dłużej, gdyż nagle z impetem upadasz na murawę. Od razu podnosisz rękę do góry sygnalizując sędziemu faul ale ze zrezygnowaniem podnosisz się nie słysząc gwizdka. Posyłasz obrońcom Bayernu groźne spojrzenie i odchodzisz w stronę piłkarzy swojego klubu. Chcesz walczyć, chcesz wygrać i dasz z siebie wszystko, by móc świętować upragnione zwycięstwo.

 

„Czasem jest tak, że myślę sobie – dziś, to koniec.”

 

Najgorsze uczucie, to, to które czujemy po porażce. Po przegranej walce o to, na czym nam najbardziej zależało. Widok szczęśliwych, pełnych radości twarzy wygranych, który zadaje cios w samo serce. Nie możemy pojąc czemu właśnie oni, a nie my. Nie byliśmy gorsi. Staraliśmy się, możliwe, że nawet bardziej od nich. Mimo wszystko, to oni teraz stają się gwiazdami. To o nich jutro będą pisały gazety, to oni zyskają nieśmiertelną sławę. Jesteś zły, smutny. Ten mecz miał być twoją furtką do piłkarskiego świata, przełomem, najpiękniejszym momentem w życiu, a stał się koszmarem, porażką, o której chcesz jak najszybciej zapomnieć. Nie możesz się pocieszyć, że po powrocie do Dortmundu będzie, tak jak dawniej. Nie możesz sobie wmówić, że tego meczu nigdy nie było, bo po powrocie czekając cię zmiany, złe zmiany, z którymi nie chcesz się pogodzić. Odejdzie twój najlepszy przyjaciel, a właściwie ktoś więcej niż przyjaciel odejdzie osoba którą taktujesz niemal jak brata. Mario Goetze przejdzie do Bayernu, do klubu, który dzisiaj odebrał ci marzenia. Do klubu, którego dzisiaj nienawidzisz z całego serca. Stracisz go tak samo, jak wygraną w finale. Nie masz już celów, marzeń. Twoje największe życiowe marzenie dzisiaj prysło, a ty nie masz kolejnego. Nie masz do czego dążyć, a po odejściu Mario nawet nie będziesz miał dla kogo. Po raz pierwszy w życiu zastanawiasz się, czy obrałeś dobrą drogę. Możliwe, że wcale nie nadajesz się na piłkarza. Zawiodłeś sam siebie. Podnosisz butelkę wina do ust i bierzesz porządnego łyka. Kolejnego tego wieczoru. Lekko chwiejnym krokiem udajesz się na hotelowy balkon. Dostrzegasz piękny, nocny obraz Londynu, który tego wieczoru jeszcze długo nie zaśnie żyjąc rozegranym dzisiaj meczem. Opierasz się o barierkę i zerkasz w dół. Jest wysoko, chyba dziesiąte piętro,  jeśli nie wyżej. Do głowy przychodzi ci idiotyczna myśl. Myślisz o locie, o tym jak leciał byś w dół, a na dole skończyłby się twój koszmar. Zniknęłyby problemy, uczucie, że zawiodłeś i nie sprostałeś oczekiwaniom kibiców. Siadasz na barierce z zamkniętymi oczami. Przeczesujesz swoje blond włosy i myślisz o meczu.
- Marco? – drzwi do hotelowego pokoju powoli się otwierają, a do środka wchodzi Goetze. – Marco – powtarza z przerażeniem dostrzegając cię siedzącego na barierce.
Patrzysz na przyjaciela pełnym smutku wzrokiem.
- Wątpię w siebie…. wątpię w ciebie… wątpię w nas…. wątpię w świat… - szepczesz i puszczasz barierkę. Lecisz. Nie tak miało być. Inaczej miał skończyć się ten finał. Przegrałeś mecz. Przegrałeś mecz o życie.

 

„Miliony legend o każdym z nas przeminą, jak wiatr.”

 

- Sławny niemiecki piłkarz Marco Reus wczorajszego wieczoru popełnił samobójstwo. Po przegranym finałowym meczu Ligi Mistrzów udał się do swojego hotelowego apartamentu, a tam około północy wyskoczył z balkonu. Ostatnią osobą, która widziała piłkarza żywego był jego najlepszy przyjaciel Mario Goetze. Koledzy wybitnego niemieckiego piłkarza upamiętnią jego dokonania w specjalnym meczu w Dortmundzie, który rozpocznie się poświęconej pamięci Marco minucie ciszy. Niemiecki piłkarz stał się legendą, której zostanie postawiona tablica pamiątkowa przy stadionie, w którym rozegrał swój ostatni mecz. Śmierć tak młodego zawodnika, jak i człowieka jest wielką tragedią dla niemieckiej, ale i międzynarodowej piłki. „Był wyjątkowym człowiekiem i wybitnym piłkarzem, ale dla mnie zawsze pozostanie najbliższym przyjacielem” – tak o koledze z klubu wypowiedział się Mario Goetze.

 

„Czasem się modle, by ten kolejny dzień nie był końcem.”
 
 

***
Mój pierwszy jednopart tutaj. Napisany z myślą o niedzielnym finale, w którym pokładałam olbrzymie nadzieje, a jednak się nie udało. Nie wiem jak podchodzili do tego piłkarze ani jak trzymają się, teraz gdy jest już po wszystkim, ale spróbowałam jakoś ich zrozumieć i napisałam, to coś powyżej, żeby razem z Marco zobaczyć ten finał moim oczami. Zakończenie miało być z góry smutne, bo przecież wynik meczu był zły. Powiem wam jednak, że trudno się uśmierca Reusa no, bo kurczę on jest taki kochany, że aż mi go szkoda. Obym już nie musiała tego robić.

 
PS: Cytaty w opowiadaniu pochodzą z piosenki zamieszczonej w linku na początku posta.

11 komentarzy:

  1. Jakie to smutne, a zarazem piękne... Na początku tak strasznie się ucieszyłam, że poczytam coś o Marco, ale pod konuec już nie byłam tak wesoła. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, nie chcę, że on mógłby popełnić amobójstwo po tym meczu. Pięknie opiałaś jego uczucia, emocje. Jestem pod wrażeniem. Masz talent!
    Czekam na następną jednoczęściówkę i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, od razu zabrałam się za czytanie jak tutaj do Ciebie przypadkowo wpadłam. Jak tylko zobaczyłam moją ukochaną piosenkę. Nie zawiodłam się - warto było przeczytać, na serio świetny jednopart. Mi jakoś szczególnie po meczu było szkoda Marco. Wiadomo, teraz jeszcze gdy Mario odchodzi... Szkoda. I chyba nie napiszę niż sensownego. Było smutno, ale strasznie lubię smutne opowieści.
    pozdrawiam!
    nigdynieopuszczaj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazwyczaj jakoś mnie mam przekonania do jednopartów, ale jak zobaczyłam to Hifi już na samym początku to stwierdziłam, że sprawdze cały rozdział, no i nie zawiodłam się. W prawdzie po tym cholernym finale nie sądziłam, że mogłabym być z tego powodu jeszcze bardziej smutna niż w wieczór po meczu i cały następny dzień, a jednak. Cierpiałam razem z Marco czytając o przegranym meczu i odejściu Mario ( jakoś nie potrafie dopuścić do siebie tej myśli, że już niedługo będzie biegał w czerwonej koszulce), a na myśl o tym, że to faktycznie mogło się tak zakończyć serce zaczęło mi bić jak szalone.
    Dodam jeszcze tylko, że piszesz w tak cudowny sposób, że na pewno będę śledzić te historie, niezależnie od tego, o kim będą ;)
    Pozrawiam i życzę mnóstwa weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiłaś brutalny krok uśmiercając Reusa ale podziwiam cię dzięki takim krokom opowiadanie tylko zyskuję.
    Dzięki że zareklamowałaś się na moim blogu. :)
    Dodaję cię do obserwowanych.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, Reus ;c
    Popłakałam się wiesz?
    Nie wolno uśmiercać Marco! Tak mi go szkoda, dziewczyno ty masz niepowtarzalny talent! Pisz i nie przestawaj!

    1 rozdział: http://to-cholernie-boli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się, że zupełnie nie rozumiem czym ten tekst miał być. Piszesz apostrofą, ale nie do czytelnika, ale do faceta, który i tak tego nie przeczyta, chyba że via translator, a jak przeczyta, to się ciężko zdziwi. Naprawdę nie rozumiem jaki jest cel tego tekstu, tego wkładania komuś do głowy co myśli i dlaczego. Bo to nie jest opis jakiegoś wydarzenia, a "ty, panie Reuss myślisz tak i tak, a jak nie, to w ryja" O.o Czemu, czemu użyłaś tej apostrofy do niego? Jestem tego naprawdę ciekawa.

    Zakończenie jest, przepraszam, śmieszne. Zawodowy piłkarz z taką słabą psychiką... eee nie zostałby zawodowym piłkarzem. Wymiękłby przy innych "bardzo ważnych meczach" na drodze swej kariery, bo to jak ze zdawaniem kolejnych egzaminów... gimnazjalny, matura, pierwsza sesja, druga, licencjat, magisterka... każdy w momencie zdawania jest tym najważniejszym. :]

    Od trony technicznej tekst wypada przyzwoicie. Kilka literówek (np.: "Dwa niemiecki kluby, finał, puchar, kibice." 1. niemieckie; 2. Bawarczycy uważają, że Bawaria to nie Niemcy :P *żart, znaczy serio tak uważają, ale podaję to jako żart* :) ) ale tak, to całkiem zgrabnie złożone zdania i dopasowane słowa :) Gratulacyje za to.

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że to miał być jednopart, a tak się właśnie je pisze. Czemu sądzisz, że zawodowi piłkarze czytają takie rzeczy? Mają chyba ciekawsze rzeczy do roboty niż czytanie opowiadań o nich.

      Usuń
    2. A czemu by nie mieli czytać? To też ludzie jak my wszyscy, a Google potrafi w ramach wyszukiwania różne ciekawe rzeczy zwrócić. W przypadku człowieka nie operującego językiem polskim szanse, że tu trafi są praktycznie zerowe, ale jeśli już tak ogólnie rozpatrywać, to podejrzewam, że wiele nieco znanych osób czasami wklepuje swoje imię i nazwisko w google, żeby zobaczyć co o nich się wypisuje. :)

      Zresztą tu nie chodziło mi o to, że przyjdzie i przeczyta, a głównie o to, że cały zabieg pisania metodą "ty panie XXX tak i tak uważasz" jest dziwny i dość ryzykowny. To coś jakbym teraz ja przeszła na taka formę i zaczęła pisać, że ty uważasz, że niebo jest różowe i jesteś gotowa skopać każdego kto temu zaprzeczy... i w tym tonie napisałabym cały tekst. Przyznasz chyba, że czułabyś się nieco dziwnie czytając coś takiego?

      A ponieważ tu autorka jednak zaryzykowała taką formę, to jestem ciekawa co nią kierowało :) Nic więcej. Wiem, ciekawość, to paskudna rzecz :P

      Usuń
    3. Napisałam to w takiej formie wyobrażając sobie jak cały finał mógł odbierać Reus. Nie pisałam tego aby Marco to czytał i wcale nie uważam, że jak ktoś ma inne zdanie niż ja to mam go skopać. Nie chce być nie miła ale chyba nie rozumiesz o co chodzi w pisaniu jednopartów.

      Usuń
    4. Znaczy się na razie wydaje mi się, że mają być niezrozumiałe i nie dawać się wyjaśnić i w ogóle Enigma to przy nich pryszcz, choć dotychczas myślałam raczej, że mają być krótkimi formami literackimi przedstawiającymi jakąś krótką fabułę. Czymś, co można przeczytać szybko na jeden raz i się zachwycić (lub nie, różnie bywa i różne są gusta). :)

      I ja nie pytałam, czy ktoś uważa, że by kogoś skopał, ja tylko zwracam uwagę, że taka forma narracji, jak użyta tutaj, jest niebezpieczna i trzeba jej używać ostrożnie - wg mnie. Tu piszesz o kimś/do kogoś, kto na 99,9% nigdy się o tym tekście nie dowie, więc chodzisz po bezpiecznym gruncie. Przy innym prawdopodobieństwie... to już różnie bywa.

      Ja dałam przykład takiego tekstu gdzie takim adresatem był w sumie każdy czytelnik i co z tego eksperymentu wyszło? No nieco się oburzyłaś (zresztą słusznie, o to chodziło - specjalnie sięgnęłam po absurdalny przykład). Narracja zwrotu do kogoś, to ciężka sprawa jak się czytelnik z autorem nie zgadza.

      Zatem po prostu chciałam przestrzec przed pewnym ryzykiem związanym z takim typem narracji :)

      No i byłam ciekawa czemu taka ciężka w egzekuzji forma, a nie inna, ale na to pytanie mi w sumie odpowiedziałaś. Dziękuję :)

      Pozdrawiam i weny życzę.

      Usuń
  7. Bardzo mi się podoba i czekam na następny ;)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń