poniedziałek, 8 lipca 2013

Zawsze jest powód, choć nie ma wyjaśnień


 


„Był najlepszym przyjacielem.”
 
 W pośpiechu wpychasz w siebie kanapkę z dżemem truskawkowym jednocześnie próbując założyć korki. Od dziesięciu minut powinieneś już biegać na treningu, tymczasem te cholerne dziesięć minut temu dopiero otwierałeś oczy orientując się, że jesteś spóźniony.  Do tej pory ci się to nie zdarzało. Zawsze lubiłeś pospać, ale był obok Mario, twój najlepszy kumpel, który pamiętał, żeby przed treningiem wpaść po ciebie, bo pewnie jeszcze leżysz pod kołdrą. Kumpel zwalał cię z łóżka, robił śniadanie i ciągnął do samochodu jakimś cudem sprawiając, że docieraliście na czas.
Zamykasz za sobą drzwi i wręcz sprintem biegniesz do auta. Starasz się wyrzucić z głowy wspomnienia najlepszego przyjaciela. Dzisiaj jest pierwszy trening po letniej przerwie, pierwszy trening bez Mario. Przed wejściem do siedziby klubu stajesz na chwilę, chociaż powinieneś biec z prędkością godną kreskówkowych bohaterów, ale musisz się nad czymś zastanowić. Mario odszedł, a dokładniej przeniósł się do innego niemieckiego klubu jednego z największych rywali, lecz pomimo tego wszystkiego tak naprawdę nie jesteś na niego zły. Patrzysz ślepo przed siebie dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak ci go brakuję. Wchodzisz do szatni ze smutną miną i od razu spoglądasz na miejsce, które w szatni zajmował Goetze. Puste, zwolnione dla jakiegoś innego, nowego piłkarza Borussi. Przypominasz sobie, jak rzucaliście się tutaj butami, jak raz schowaliście Lewandowskiemu meczową koszulkę, której szukał potem przez dwie godziny. Dobrze wiesz, że to się już nie powtórzy. Nie usłyszysz już od Mario słów otuchy przed ważnym meczem, a po strzelonej bramce nie będziesz mógł do niego podbiec i z wielką radością krzyknąć, że jesteście najlepsi. Nie czujesz żalu ani zazdrości jest ci po prostu smutno. Jest ci cholernie smutno, że już go nie ma, bo był dla ciebie niezwykle ważny.
Z nieobecnym wyrazem twarzy wchodzisz na murawę, gdzie już od dawna trenują twoi koledzy, nawet nie starasz się udawać skruszonego, kiedy trener wygłasza ci kazanie na temat punktualności, a następnie każe przebiec trzy okrążenia boiska. Zbierasz się w sobie i ruszasz do przodu po chwili jednak zatrzymując i dostrzegając coś czego się nie spodziewałeś.
Widzisz chłopca stojącego na trybunach z resztą kibiców podczas tego otwartego dla widzów treningu. Stoi w czarno-żółtej klubowej koszulce z numerem 10 jednak na plecach nie widnieje nazwisko twojego najlepszego przyjaciela, a przyklejona kartka z twoim nazwiskiem. Machasz głową z niedowierzaniem. Wiesz, że odejście Mario zmienia wszystko, dosłownie wszystko.

 

„Był idolem, wielką gwiazdą”

 
 Nerwowo stukasz palcami o blat kuchennego stołu czekając aż łaskawie twoja siostra i ojciec raczą oznajmić, że są gotowi i wyjdziecie na pierwszy po letniej przerwie trening Borussi, twojego ukochanego klubu i jedynej miłości, bo już dawno przestałeś wierzyć, że gdzieś znajdzie się dziewczyna, z którą ułożysz sobie życie.
Poprawiasz swoją koszulkę BVB i ostatni raz przeglądasz się w lustrze. Krzyczysz do reszty domowników, że pora już wychodzić i nie czekając na ich reakcję zbiegasz na dół po schodach. Uważasz się za jednego z największych fanów Borussi, znasz na pamięć nazwiska wszystkich piłkarzy, masz kilka autografów a kiedyś nawet podczas jednego ze spotkań z fanami rozmawiałeś z trenerem Jurgenem. Twoim ulubionym i najbardziej przez ciebie podziwianym piłkarzem był Mario Goetze. Niestety, jego odejście z Borussi zmieniło wszystko. Z dnia na dzień Mario stał się w Dortmundzie wrogiem numer jeden oraz obiektem drwin i nienawiści. Twój tata również kibic BVB wyrzucił swoją meczową koszulkę, bo widniał na niej numer oraz nazwisko wielkiego zdrajcy jakim okazał się Goetze. Ty również straciłeś do swojego byłego idola sporo szacunku.
Wysiadasz z samochodu taty i ciągniesz siostrę w stronę trybun chcąc dostać się tam jak najszybciej. Na mecze Borussi chodzisz dość często, ale na otwartym treningu jeszcze nigdy nie byłeś. Popędzając resztę rodziny sadowisz się na swoim krzesełku i z zadowoloną miną wręcz pożerasz wzrokiem biegających po boisku piłkarzy. Od tego zachwycającego widoku odrywa cię siostra wskazując na siedzącego przed wami chłopaka w czarno-żółtej meczowej koszulce z numerem 10. Ze zdziwieniem przyglądasz się jego przyklejonej kartce z nazwiskiem nie Goetzego, lecz Reusa. Zdajesz sobie sprawę, że twój dawny idol w oczach kibiców stracił już wszystko. Twój ojciec jakby potwierdzając twoje myśli z zadowoleniem poklepuje cię po ramieniu mówiąc, że kibice próbują pozbyć się Goetzego i jedyne co, im pozostało to jego koszulki, na które jak widać już znaleźli sposób.

 
 

***

Od dawna chciałam coś napisać o transferze i odejściu Mario, ale nie miałam dobrego pomysłu. Po zobaczeniu zdjęcia z początku rozdziału dostałam natchnienia i postanowiłam przedstawić spotkanie dwóch różnych światów z tym małym kibicem ze zdjęcia. Z jednej strony Marco Reus osoba, która była z Mario chyba najbliżej ze wszystkich, a z drugiej kibic, zwykły bardzo oddany klubowi chłopak, który w Mario widział kiedyś swojego idola. Sama nie wiem czy bliżej mi do podejścia Marco czy anonimowego młodego kibica, ale wiem, że na pewno Borussia bez Mario już nie będzie taka sama. A szkoda :c

 
Zapraszam też na mojego drugiego bloga : http://ponad-przyjazn.blogspot.com/